Translate

sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 5

Podniosła się niechętnie i powłóczyła nogami ku drzwiom wejściowym. Otworzyła je i zobaczyła, kogoś kogo nigdy by się tu nie spodziewała.
-Pani Profesor!-powiedziała, patrząc na gościa.
-Witam, panno Granger. Mam do pani pewną sprawę. Mogę wejść?-powiedziała spokojnie stojąca naprzeciw brunetki profesor McGonnagall.
-Tak oczywiście. Zapraszam.-ocknęła się Hermiona zapraszając kobietę do środka.
Potrząsnęła głową odganając zdziwienie i zaprowadziła gościa do salonu.
-Proszę siedać.-uśmiechnęła się i zajęła miejsce na fotelu.- Mówiła pani, że ma pani do mnie jakąś sprawę.
-Tak, właśnie. W tym roku do Hogwartu z wymiany przyjedzie czarownica z Indii. Będzie u nas cały rok. Została przydzielona do Gryffindor'u, na wstępnej rozmowie w zeszłym tygodniu. Ma na imię Jasmin i twoim zadaniem będzie pomaganie jej, póki się nie przyzwyczai do nowej szkoły.
-Rozumiem, ale dlaczego mówi mi to pani już teraz, a nie na przykład podczas zebrania Prefektów w pociągu?-zapytała zaciekawiona Hermiona.
-Dobre spostrzeżenie. Chodzi o to, że Jasmin nie radzi sobie z zakupami na Pokątnej i stąd moja prośba, abyś jutro spotkała się z nią i zakupiła potrzebne na siódmy rok książki oraz resztę przyborów. Zgoda, Hermiono?-zakończyła dyrektorka, patrząc z wyczekiwaniem na młodą czarownice.
-Oczywiście, z chęcią jej pomogę.-powiedziała i wstała z fotela.
-Tutaj masz listę jej książek. Ma się zjawić jutro o 12.00 na Pokątnej. Jeszcze raz dziękuję Ci za przeznaczenie jej czasu. Będę się już zbierać.-powiedziała kobieta, zmierzając kominkowi.-Jest podłączony?
Właścicielka mieszkania pokiwała twierdząco głową i po chwili została sama z zapisanym pergaminem. Jasmin...-gdzieś już słyszałam to imię-zastanawiała się odkładając kartkę na szafkę w przedpokoju. Weszła do kuchni i wyjęła karmę dla sowy oraz jabłko dla siebie. Kiedy podeszła do klatki, Liryc już czekal na kolację. Otworzyła drzwiczki i wsypała do miseczki przygotowana kolację. Pogłaskała ptaka i zamknęła przyjaciela. Wracając na kanapę, wzięła jeszcze pióro oraz czystą kartkę oraz list od Draga.

Dragu,
1.Myślę, że jestem raczej osobą kreatywną, chociaż nie zawsze moja wyobraźnia chce ze mną współpracować.
2. Strasznie boję się ciemności, od kiedy miałam 6 lat. Zgubiłam się w lesie i przez pół nocy szwędałam się samotnie pośród drzew i krzewów.
3.Osoby zamknięte w sobie najczęściej  przeżyły coś w życiu i nie umieją ponownie zaufać.
4. Zależy komu. Jeśli ktoś raz mnie na przykład obraził to wybaczę, ale jeśli ktoś robi to codziennie od wielu lat, takiego czegoś nie da się wybaczyć.
5.Bylam i to nawet nie dawno.
6.Wcale nie...No dobra może trochę.
Pozdrawiam, Little
P.S. Opowiedz mi jeszcze coś o sobie, albo o twoim wrogu. Proszę.
Złożyła zapisaną kartkę i wypuściła Liryc'a. Podała mu list i szepnęła adres kolegi. Uśmiechnięta poszła do pokoju, aby wreszcie się spakować. Wyciągnęła z szafy swój kufer i za pomocą różdżki zapakowała potrzebne rzeczy, układając na samym wierzchu wyprasowane szaty oraz odznakę Prefekta. Zauważyła, że słońce już zaszło, więc postanowiła pójść spać.
***
-Hermiono!-odwróciła się i spojrzała na swoją rudowłosą przyjaciółkę.-Czekaj, mamy jeszcze czas do odjazdu Expressu.
Zwolniła kroku i zaczekała za młodszą dziewczyną. Już dziś jedzie do Hogwartu, nawet nie wiedziała kiedy minęły te trzy dni. Codziennie pisała mnóstwo listów z Dragiem i musiała, przyznać, że to lubi. Z każdym lisem poznawała chłopaka, a przy okazji poznawała ponownie siebie. Znalazły wolny przedział i przeniosły swoje kufry na półkę na siedzeniami. Po chwili, ku uciesze Ginny dołączył do nich Harry. Jak zawsze uśmiechnięty, z wiecznie rozwichrzonymi, czarnymi oczami. Do końca podróży, dołączyła do nich jeszcze Pansy. Hermionia na swoją kraciastą koszulę założyła szatę i przypięła odznakę. Na początku podróży była w przedziale Prefektów i ku jej rozczarowaniu drugim Prefektem był Malfoy. W sumie nie był taki zły, ale...Zawsze było jakieś ale, jednak tym razem było ono po prostu Ślizgonem. Nie wiedziała, jak ona przeżyje ten rok, jeśli wogóle go przeżyje. Nim się zorientowała pociąg się zatrzymał, a Ginny wybiegła, aby zająć im powóz. Pośpieszyła swoich przyjaciół, którzy z trudem próbowali ściągnąć z półek ich kufry. Westchnęła i wyszła z przedziału do zatłoczonego od uczniów korytarza expressu.
-Ciekawe, jak sobie radzi Jasmin.-powiedziała do siebie, ponieważ od wyjazdu z Londynu nie widziała dziewczyny.
Choć nie przypadła jej do gustu, kiedy tylko ją pierwszy raz zobaczyła na Pokątnej, musiała jej pomóc, w końcu była Prefektem. Stanęła na palcach, aby rozejrzeć się ponad tłumem i wtedy ją zobaczyła. Zmrużyła gniewnie oczy i prychnęła zdenerwowana. Teraz już wiem, skąd ją znam.-pomyślała i na samo wspomnienie pierwszego spotkania z Gryfonką wzdrygnęła się. To z nią zdradził ją Ron, wtedy w kawiarni. Nigdy by się o tym nie dowiedziała, gdyby nie Malfoy. To było kilka dni po zakopaniu ich toporu wojennego.

Siedziała pod drzewem, patrząc na ostatnie promienie słońca oświetlające Hogwart, kiedy coś zasłoniło jej widok. Tym czymś, a właściwie kimś był Draco Malfoy.
-Zerwałaś z Wieprzlejem?-zagadnął siadając obok.
Spojrzała na niego zdziwiona, na co on wybuchnął śmiechem.
-Z czego się śmiejesz?
-Radzę ci iść po jakieś ciastko, przyda ci się.-uśmiechnął się złośliwie.-Przy okazji gratuluję wiernego chłopaka.
Jej oczy przybrały rozmiar galeonów, podniosła się z miejsca i ruszyła ku miasteczku.

Jesteś już skończona, Jasmin.-pomyślała brunetka wychodząc z pociągu. Otuliła się szczelniej swoją szatą, ponieważ wiatr wiał nie miłosiernie. Podeszła do zajmowanego przez Ginny powozu, do którego po chwili wsiedli Pansy i Harry. Pozostały jeszcze wolne dwa miejsca pomiędzy Ginny i Harry'm oraz pomiędzy nią a Ślizgonką.
-Możemy się dosiąść?-zapytał znajomy głos, a ich oczom ukazała się ruda czupryna Rona.
Harry popatrzył z powątpiewaniem  na byłego przyjaciela, natomiast Hermiona i Ginny prychnęły rozjuszone.
-Sorry, Weasley te miejsca są już zajęte.-uśmiechnął się ironicznie Malfoy, wchodząc do powozu razem z Zibini'm.
Blondyn usiadł koło Hermiony, uśmiechając się w jej stronę, czym jeszcze bardziej zdenerwował rudzielca, natomiast Blaise wpatrywał się intensywnie w ignorującą go Gin.
-Harry! Jak mogłeś!-wybuchnął Weasley, puszczając rękę Jasmin.
-O co ci chodzi Ron!? To nie ja zdradziłem Mionę.-odburknął Potter
-Nie sądziłem, że będziesz po stronie tej głupiej, nic nie wartej szlamy.-krzyknął Ron, patrząc na Hermionę z odrazą.
-Zamknij mordę Wieprzlej!-wtrącił się Malfoy, piorunując chłopaka wzrokiem.-Przynajmniej ona jest coś warta, nie tak jak ty!
-Ty...-krzyczał Ron, jednak uczniowie nie usłyszeli dalszej części wypowiedzi kolegi, ponieważ ich powóz ruszył.
Hermionia zaniosła sią płaczem, na słowa byłego ukochanego. Od razu znalazł się przy niej Harry, przytulając przyjaciółkę.
-Cii...nie płacz...on nie był ciebie wart.-mówił jej, ku zdziwieniu wszystkich, Malfoy.
Tymczasem Pansy przesiadła się na miejsce Potter'a i mówiła szeptem do Zabini'ego.
-Co mu jest?-szepnęła, wskazując na Malfoy'a.
---
Hej! Już wracam! 5 rozdział przed nami. Jestem padnięta :( Kiedy znajdę dziś chwilę czasu, poprawię wszystkie błędy :)
Enjoy!


piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział czwarty


Nie mogła w to uwierzyć. Jak taki oślizgły, wredny człowiek może mieć w posiadaniu takie piękne, majestatyczne i przede wszystkim przyjazne zwierze, jakim jest Mental. Zupełnie inny niż właściciel.

Wpatrywała się w niego, póki nie usłyszała głosu właścicielki stajni.

-Ciszej! Wystraszycie konie. Koński słuch jest wielokrotnie delikatniejszy niż nasz, ludzki. To chyba wiecie. Co nic nie mówicie?-zaśmiała się pani Anna, sześciedzięcioletnia niziutka, białowłosa kobieta, która od 20 lat mieszkała w Anglii, jednak pochodziła z Polski. Pamiętała, że przyjechała na Wyspy z jednym koniem, za mężczyzną, którego pokochała. Była jedną z bardziej uhonorowanych zawodniczek świata. Teraz prowadziła stajnię, to właśnie ona zakochała Hermionę w koniach i to ona podarowała jej na 15 urodziny Archer'a.

Młodzi ludzie dalej wpatrywali się w siebie, jakby zamienieni w słupy soli.

-Skoro, nie umiecie wydusić z siebie słowa, to zapraszam Was do mnie. Pojedziecie razem na przejażdżkę.-poklepała Hermionę po ramieniu.

-Ja z nią nigdzie nie jadę.-mruknął Draco podchodzą bliżej.

-Ale ja się nie pytam, czy chcesz, czy nie. Ja Wam każę razem jechać.-uśmiechnęła się promiennie staruszka i wyprowadziła z boksu Mentala.-A teraz do roboty!

Podała chłopakowi zgrzebło i szczotkę, a Hermionie kopystkę. Zachęciła ich do wspólnej pracy, a sama podziwiała efekty. Po około 15 minutach doprowadzili konia do stanu używalności. Jego sierść się świeciła, a siodło błyszczało nowością.

-Dobra robota.-oświadczyła właścicielka i poklepała  ich po ramieniu.-Hermiono idź odwiąż Łucznika i poczekaj przy wjeździe do lasu.

Hermiona posłusznie odpięła od miejsca do czyszczenia swojego karego ogiera i zaprowadziła go we wskazane miejsce. Tymczasem do młodego arystokraty podeszła pani Anna.

-Draco, jeździsz u mnie już wiele lat.-mówiła, a chłopak tylko kiwał twierdząco głową.-Rozumiem, że może nie przepadasz za właścicielką Archera, ale zrób dla mnie coś i bądź dla niej miły. Jest tak samo dobrym jeźdźcem jak ty. Ale ona nie jest Ci chyba obojętna?-spojrzała z uśmiechem na zdziwionego chłopaka.-Posłuchaj, miłość od zawsze jest trudna, ale każdy chce się sparzyć sam. Rozumiem, ale nie zrań jej.

-Pani, chyba żartuje! Ja i ona? Może ja już lepiej pojadę do tego lasu...-odwiązał Mentala i ruszył ku wyjściu ze stajni.

-Młodzi...-uśmiechnęła się pani Anna i pogłaskała konia stojącego najbliżej niej.

Hermiona obserwowała zbliżającego się Malfoy'a i musiała przyznać, że w dopasowanych czarnych bryczesach i skórzanych oficerkach wyglądał naprawdę korzystnie. Ubrany w czarną bluzkę z nadrukiem wpasowywał się w wygląd swojego konia. Mental był pięknym gorącokrwistym arabem o siwym umaszczeniu. Jego czarna grzywa była zapleciona w drobne warkoczyki, co dawało cudowny efekt. Jego właściciel na swojego prawie białe włosy, nałożył już czarny toczek z wyhaftowanym imieniem jego konia. Nim się zorientowała stanął obok niej i spojrzał na jej ogiera.

-Granger, zakładaj kask.-popatrzyła na niego ze zdziwieniem.W sumie jak chcesz. Dla mnie równie dobrze i możesz nie zakładać i spaść, zabijając się. Wybór należy po ciebie.

Otrząsnęła się i posłusznie założyła swój czarny kask do jazdy konnej. Obniżyła strzemiona,   sprawdziła popręg i szybko znalazł się w siodle. Jednak ku jej niezadowoleniu, jej strzemiona dalej były za krótkie, a ogier rwał się w stronę lasu. Z niechęcią musiała poprosić Malfoy'a o pomoc.

-Mógłbyś przedłużyć mi strzemiona?-zapytała siląc się na uprzejmy ton.

-Jeszcze by tego brakowało.-mruknął pod nosem, jednak, kiedy zauważył w oknie właścicielkę stajni posłusznie zmienił długość skórzanych pasków.Chwilę potem i on siedział już w siodle i podciągał popręg.

-Gdzie jedziemy?-zapytał dziewczyny, ruszając stępem.

-Może nad jezioro? Koniom przyda się ochłoda.-powiedziała, kiedy się zanim zrównała.

Kiedy zmienili podłoże z asfaltowego na piaszczysto-trawiaste Archer rzucił się do przodu kłusem. Hermiona zrobiła półparadę i zmniejszyła tępo pełnego energii zwierzęcia. Kiedy po raz kolejny musiała wstrzymywać chcącego pędzić konia wpadł jej do glowy pewien pomysł.

-Ścigamy się do zakrętu?-zaproponowała, pewna zwycięstwa.

Jeździła konno od dziesiątego roku życia, a ze swoim koniem rozumiała się z jak z nikim innym. Umiał wykonać jej polecenie, nim jeszcze wykorzystała potrzebne do tego pomoce. Jak to określiła pani Anna, kiedy pierwszy raz ich zobaczyła, byli dla siebie stworzeni. Uwielbiała jego delikatny, rytmiczny kłus oraz płynny, ale dynamiczny galop. Kochała czuć wiatr we włosach, kiedy pędzili przez tutejsze łąki. Ufała mu, kiedy mieli przeskoczyć coraz to wyższe przeszkody. Jej twarz rozjaśniał uśmiech, kiedy o nim opowiadała, a kiedy wchodziła do stajni z jego boksu słychać było radosne rżenie.

-Zgoda. Kto przegra wykonuje wyzwanie, które zada mu drugi.-zrównał się z nią blondyn.

-Zgoda.-przytaknęła i ścisnęła boki Łucznika łydkami.

Za jej przykładem również Draco popędził konia do kłusa, a następnie do galopu. Musiał przyznać, że świetnie jeździła. Czuć było specyficzną więź pomiędzy nią, a karym koniem. Byli doskonale zgrani, a z tego, co zauważył koń ufał dziewczynie dozgonnie. Choć radość mu sprawiało patrzenie na tak dobraną parę, nie mógł dać jej wygrać. Była, o co najmniej jedną długość konia przed nim, ścisnął Mental'a łydkami i zacmokał. Koń zarżał i ruszył przed siebie. Po chwili wyprzedził Archera i wystarczyła chwila, aby zwyciężył. Pewny sukcesu Dracon, zmniejszył prędkość konia i poklepał go po szyi, jednak mim się spostrzegł wyprzedziła go Hermiona na galopującym Łuczniku. Nim popędził konia do galopu, stała już na zakręcie i uśmiechała się kpiąco.

-Wygrałaś.-burknął pod nosem, kiedy byli już na jeziorem.

-Powtórz, bo nie dosłyszałam.-popatrzyła na niego z tryumfującym uśmiechem.

-Nie mam zamiaru tego powtarzać. Co mam zrobić?-zapytał zdenerwowany.

-Jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę.-ponownie wsiadła do swojego konia, którego wcześniej przywiązała do drzewa.

Zdjęła toczek, który znalazł swoje miejsce pod drzewem, a sama ruszyła powolnym stępem ku spokojnemu jak lustro, jeziorze. Weszła do niego powoli, aby nie przestraszyć konia, jednak, kiedy kopyta karego ogiera pokryła woda, zarżał i ruszył kłusem w głąb. Właścicielka poklepała konia po pogłaska go po czarnej grzywie. Chwilę potem próbowała powstrzymać śmiech, który z trudem opanowywała patrząc na blondyna namawiającego swojego konia na wejście do wody.

Biedny Mental, nie miał zamiaru się zmoczyć, dlatego gdy jego właściciel ściskał go łydkami, stawał dęba i rzucał zadem. Dziewczyna była jednak pod wrażeniem, ponieważ za każdym z dziesięciu razy, kiedy koń wierzgał przednimi nogi, Malfoy nie wypadł z siodła. Po nieudanych próbach zawrócił i zszedł z konia, dając mu za wygraną. Zdjął mu siodło, z czaprakiem i kocykiem. Na gałęzi drzewa, pod którym Hermiona zawiesiła kocyk zawiesił ogłowie, a Mentalowi założył przywieziony ze sobą kantar. Wtedy, nie bacząc na blondyna, koń równym kłusem wbiegł do jeziora rozchlapując wodę.Widocznie, jeździec mu nie pasował.-pomyślała Hermiona i zaniosła się śmiechem.

Pół godziny później wrócili do stajni w wyśmienitych nastrojach. No może w wybornych humorach były konie i Hermiona, jednak nie można było tego powiedzieć o Draconie. Wyczyścili ponownie konie, rozsiodłując je wcześniej. Kiedy zaprowadzili je do boksów, pani Ania zaproponowała im herbatę. Chłopak chętnie przytaknął na propozycję, jednak Hermiona grzecznie odmówiła. Postanowiła wrócić do domu i w spokoju zacząć się pakować. Nie lubiła robić tego na ostatnią chwilę, a do odjazdu z Londynu aż trzy dni, jednak dla szatynki były to tylko trzy dni. Pożegnała się radośnie z Archerem i panią Anna, a blondyna pożegnała tylko spojrzeniem i skinieniem głowy. Kiedy odeszła spory kawałek od stadniny, teleportowała się do domu. Otworzyła drzwi i od razu usłyszała pukanie w szybę. Otworzyła okno i wpuściła znajomą już sowę. Nowy list od Draga, ucieszyła się karmiąc ptaka smakołykiem. Miała w planach szybki prysznic, jednak teraz ważniejszy był list.

Droga Little!

Przepraszam, że tak długo nie odpisywałem, ale nie miałem głowy. Byłem trochę zajęty, ale mam wielką nadzieje, że się nie mnie nie gniewasz. Dzisiaj jeszcze musiałem słuchać kazania od mojej matki, która prawiła mi coś o kobietach...Nie będę Cię tym zanudzał. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze i szybko odpiszesz na mój list.

Będę czekał,

Drag

Uśmiechnęła się. Rzeczywiście długo jak na niego nie odpisywał, jednak nie mogła się na niego gniewać. Sama nie wiedziała, dlaczego. Może, dlatego, że sama maiła wiele na głowie, a może, dlatego, że jego listy pięknie pachniały. Tak cudownie, tak niesamowicie...Czuła już gdzieś ten zapach, jednak nie umiała go z nikim skojarzyć. Odłożyła list na stół i wyszła z salonu. Podeszła do szafy i wyjęła z niej zestaw na dziś. Było dość ciepło, dlatego zdecydowała się na krótkie czarne spodenki i bluzkę z krótkim rękawem, na którym widniał zloty lew. Dostała ją na szesnaste urodziny od Ginny, i była to jedna z jej ulubionych rzeczy. Szybkim krokiem znalazła się w łazience i weszła pod strumień zimnej wody lecącej z prysznica. Jej mięśnie rozprężyły się, a ona poddała się rozmyślania. Myślała o dzisiejszej przejażdżce z Malfoy'em, która zakończyła się kąpielą w jeziorze. Uśmiechnęła się na wspomnienie zdenerwowanego chłopaka, kiedy jego koń wbiegł do wody. Zdziwiła się, że chłopak jest w stosunku do swojego pupila bardzo czuły i nie używał żadnej z pomocy, takich jak bat czy ostrogi. Była ich przeciwniczką, ale nie, kiedy zdarzało jej się ich zastosować. Była ciekawa, czy blondyn myśli tak jak ona. Postanowiła go o to zapytać, jednka po chwili odrzuciła od siebie tę myśl. Myślała o kolejnym, już ostatnim roku w Hogwarcie, o listach od Draga, których z niecierpliwością oczekiwała. Zastawiała się, kim, on jest. Otrząsnęła się, kiedy poczuła na swojej opalonej skórze gęsią skórkę. Wysuszyła włosy różdżką, a sama otuliła ciało puchowym ręcznikiem. Ubrała wybrane rzeczy i ruszyła do salonu, po drodze zabierając z kredensu kawałek pergaminu oraz atrament  z piórem. Usiadła przy kuchennym stole i nabazgrała szybko kilka słów do tajemniczego przyjaciela. Podała list sówce, która czekała na odpowiedź. Poczekała, aż ptak zniknie jej z pola widzenia i położyła się na sofie, włączając telewizor. Lubiła swój domek, ponieważ był jej własny. Nie było tutaj żadnych magicznych udoskonaleń, ale to jej nie przeszkadzało. Kiedy, nie odnalazła pilota od satelity pomiędzy poduszkami kanapy, wstała i jej wzrok padł na stojące na kominku zdjęcia? Uwagę dziewczyny, przykuło największe ze zdjęć, oprawione w złotą ramkę przedstawiające ją z dwójką ludzi stojących przed białym, drewnianym domem. Uśmiechnęła się na widok rodziców. Aby ich chronić, zmodyfikowała im pamięć przed wojną , jednak, kiedy byli już bezpieczni przepadli jak kamień w wodę. Postanowiła, że nie dokończy nauki, jednak jej kochana przyjaciółki Ginny, zwana Wiewiórą zmusiła ją do tego, grożąc, że zaciągnie ją do pociągu siłą. Zgodziła się, ale oddała misję odszukania rodziców Ministerstwie Magii. Detektywi szukali państwa

Grangerów po całej Australii, ale ich nie znaleźli. Nie załamała się, ale postanowiła, że sama poszuka rodziców, kiedy wróci ze szkoły. Powyżej zdjęć widniała materiałowa mapa, na której młoda dziewczyna skreśliła kolejne państwo, w którym nie było jej rodziców. Za zdjęciami znalazła to, czego szukała. Pilota do satelity. Wróciła na kanapę, i włączyła swój ulubiony serial, czyli "Grę o Tron".

***

-Draconie, sowa przyniosła list dla ciebie.-usłyszał głos Narcyzy, kiedy wrócił do domu, ze stajni.

Podbiegł do matki, całując ją w policzek na powitanie, po czym zabrał jej pergamin z rąk i odszedł do swojego pokoju. Pomimo planów na przebranie się z długich spodni, usiadł na łóżku i otworzył list.

Dragu!

Oczywiście, że się nie gniewam, że tak długo nie odpisywałeś, jednak trochę się martwiłam. Mam nadzieję, że teraz nasz kontakt będzie częstszy. Chciałabym czegoś się o tobie dowiedzieć, więc może odpowiedz na moje pytania, a kiedy będziesz odpisywał, zadaj mi swoje, na które z pewnością szybko odpowiem.

Ściskam, Little

P.S. Niżej zamieszczam pytania.

1.Ulubiony kolor?

2.Czarodziej czystej krwi?

3.Wolisz mieć jednego przyjaciela czy wielu?

4.Ulubione zwierzątko?

5.Masz wroga?

6.Potrafisz wyjaśnić, dlaczego?

7.Czy sądzisz, że w dzisiejszych czasach nadużywamy słów "Kocham Cię"?

Miłego odpowiadania :)

Uśmiechnął się i skończył czytać. Nie wiedział, kim jest ta dziewczyna, ale intrygowała go. Wzbudzała w nim pozytywne uczucia, które rzadko wychodziły na światło dzienne. Czekał z wyczekiwaniem na każdy jej list, a czytał go z bijącym sercem. Bardzo się ucieszył, że nie jest na niego zła z powodu długiego nie odpisywania. Nie wiedział, czemu, ale czuł, że tej dziewczynie mógłby wyjawić każdą swoją tajemnicę. Z uśmiechem na ustach ruszył w stronę łazienki.

***

Właśnie skończyła kolejny odcinek maratonu swojego ulubionego serialu, kiedy po raz kolejny tego dnia do jej okna zapukała kremowa sowa. Prawie biegiem ruszyła w stronę, z której dochodziło melodyjne pukanie. Doskoczyła do okna i otworzyła je na szerokość, wpuszczając posłańca.

Sowa zakołowała i przysiadła swoim zwyczajem na górze klatki Lyric'a. Hermiona odebrała od niej list, jednak widząc, że sówka czeka za odpowiedzią, podała jej miseczkę wody. Ona sama przystanęła przy jednym z kuchennych blatów, i zaparzając kawę, czytała słowa napisane równym, czytelnym pismem.

A to mnie zaciekawiłaś tą ciekawością. Oczywiście już odpowiadam na twoje pytania, i życzę powodzenia w odpowiadaniu na moje.

Drag

1.Ulubiony kolor? Z pewnością butelkowa zieleń.

Jak Ślizgon-pomyślała szatynka, przechodząc do następnego pytania.

2.Oczywiście, że czysto krwisty.

3.Od zawsze mam tylko jednego, ale prawdziwego przyjaciela.

4.Ulubiony stwór? Mam sowę, i przyjaciela-to mi wystarczy

5.Tak, mam  wroga.

6.Dlaczego? W sumie sam nie wiem. Niby nic mi nie zrobiła, ale samo jej istnienie sprawia mi... sam nie wiem jak to nazwać. Jej odzywki do mnie, są denerwujące, ale z drugiej strony, czekam na to i się w nią zaczynam.

7.Sądzę, że tak, ponieważ do każdego, mówimy te słowa. Ja osobiście, jednak nigdy jeszcze nie powiedziałem tego wyznania dziewczynie, ponieważ nie byłem zakochany...

Oto moje pytania:

1.Uważasz się za osobę kreatywną?

2.Masz jakieś lęki?

3.Co sądzisz o osobach zamkniętych w sobie?

4.Potrafisz wybaczać?

5. Byłaś kiedyś zraniona z miłości?

6. Czekasz na listy ode mnie?

Pozdrawiam, Drag :)

To mam już plany na wieczór. Odpowiadanie na te pytania.-pomyślała Hermiona podając sowie Draga karteczkę, z informacja, że odpowie na list później. Wypuściła ptaka i rozsiadła się na kanapie z książką i kawą. Jej wzrok padł na tytuł nowego rozdziału, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.

Podniosła się niechętnie i powłóczyła nogami ku drzwiom wejściowym. Otworzyła je i zobaczyła...

-*-

Ciąg dalszy nastąpi! Macie pomysł, kogo, lub co zobaczy nasz Gryfonka? Wróciłam po miesiącu wakacji i dodaje nowy rozdział (już 4). Kolejnej notki spodziewajcie się na rozpoczęcie roku szkolnego.
Miłego czytania :)
*Oleńka*

sobota, 5 lipca 2014

Uwaga!

Hej! Pozdrowienia z nad naszego Bałtyku :* Woda zimna jak diabli, ale ja nie o tym... Nowy rozdział dopiero ok.20.07.14r. *Oleńka*

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział trzeci.


Oto jest!

Pierwszy raz zapisałam cały rozdział w zeszycie! Dziś miałam wenę i dodaję. Mam nadzieję, że się spodoba! Komentujcie! Zapraszam, na blog mojej przyjaciółki Eli www.love-forgives-he-forgets.blogspot.com Zapraszam!

P.S.Co do rozdziału na dramione-przepraszam to będzie ok.20 lipca

Enjoy! :)

***

Podniosła wzrok, a jej czekoladowe oczy spotkały się z oczami koloru zielonego.

-Harry!-krzyknęła szatynka i zerwała się na równe nogi.-Co ty tu robisz?-zapytała po przywitaniu się z przyjacielem.

-Przyszedłem na imprezę? Tu jest przecież klub.-tłumaczył się pocierając skronie w geście zdenerwowania.

Hermiona była taka podekscytowana swoim babskim wieczorem, nie zauważyła nastroju chłopaka.

-To cudownie!-powiedziała ciągnąc Potter'a ku wejściu.-Ja umówiłam się z Ginny i Pansy. Może do nas dołączysz?-trajkotała jak najęta, póki nie stanęli przy wejściu.-Cholera, muszę czekać na dziewczyny, bo Pan ma nasze wejściówki.

-Herm, mam pewien pomysł. Może ja już wejdę i zajmę nam miejsce, a wy jak już wejdziecie to do mnie dołączycie?-zapytał potulnym głosem Harry.

Kobieta zastanowiła się nad propozycją przyjaciela. Z jednej strony, jeśli wejdzie to będą miały zapewnione miejsce siedzące, ale z drugiej strony on zostawi ją tu samą, samiusieńką, samą przed najbardziej obleganym barem w Londynie. Podczas jej przymyśleń, czarnowłosy wpatrywał się w nią takim wzrokiem, ze postanowiła się zgodzić.

-Zgoda. Spotkajmy się w środku.-powiedziała kiwając twierdząco głową.

-To, do zobaczenia.-cmoknął ją w policzek i zniknął w tłumie kłębiącym się przy wejściu.

Hermiona poprawiła swoją sukienkę, przeczesała ręką włosy i wypatrywała ponad tłumem dziewczyn. Pogoda lekko się załamała, zawiał wiatr sprawiający, że na odsłoniętych ramionach Gryfonki pojawiła się gęsia skórka. Zaczęłaby się pewnie trząść z zimna, ale z tłumu wyłoniły się dobrze jej znajome postacie. Jedna ubrana w różową sukienkę na naramkach z odsłoniętymi placami i czarne mega wysokie szpilki, swoje włosy upięła w kucyka. Była to oczywiście Ślizgonka, Pansy Parkinson. Drugą osóbką była rudowłosa, bo jakże by inaczej Ginevra Molly Wealsey. Ubrana w czarne spodenki i białą bluzkę, która eksponowała jej dekolt, przyciągała spojrzenia mężczyzn. Jej długie do pasa rude włosy, zostawiła rozpuszczone.

-Wyglądacie cudownie.-wydusiła szatynka patrząc na przyjaciółki.

-Ty również.-odpoarły chórem.

-Gotowe na imprezkę?-zapytała Pan, prowadząc koleżanki do wejścia.

Podała dobrze zbudowanemu, blondwłosemu ochroniarzowi trzy rażąco zielone wejściówki i gestem zaprosiła koleżanki do wejścia. Weszły do ciemnego korytarza oświetlonego za pomocą kilku białym lampką. Już w tym miejscu widać, że opinia najlepszego klubu w Londynie, nie jest zmyślona.

-Harry, obiecał zająć nam stolik.-poinformowała szatynka.

-Harry tu jest?/Harry tu jest!-powiedziały obie, jednak Pansy lekko się zarumieniła, co tym razem nie uszło uwadze panny Granger.

Pansy na wspomnienie o Harry'm rumieni się, a on na wspomnienie o niej też dziwnie się zachowuje.Ciekawe!-pomyślała, kiedy wchodziły do głównej części klubu. Całość podzielona była na trzy strefy. Na prawo od wejścia znajdował się spory bar oraz kilka stolików z miejscami stojącymi. Na wprost dziewczyn znajdował się wielki lśniący parkiet, na którego środku miał swoje miejsce DJ. Na lewo od wejścia, na podwyższeniu dało się zauważyć stoliki z kanapami obitymi czarną skórą. Właśnie przy jednej z takich kanap, czekał na nie Harry. Pierwsza zauważyła go Ginny i pognała do niego jak na skrzydłach. Po chwili cała czwórka siedziała przy stole, skąd mieli całkiem dobry widok na parkiet i tańczących ludzi.

-Idę do baru. Co chcecie?

-Whiskey.-odparła Ginny

-Dla mnie również.-powiedzała Pan

-Mi wystarczy lampka wina.-uśmiechnęła się Miona.

Chwilę później do stolika wrócił Potter niosąc zamówienia kobiet. Rozmawiali, śmiali się, pili. Po pięciu kolejkach Whiskey do ich stolika przyszli koledzy Pansy.

-Pan i Gryfoni.-usłyszeli ironiczny ton Dracona Malfoy'a

-Smoczuś, jak zawsze uroczy.-Mruknęła panna Parkinson.-Mam dziś doskonały humor i nie waż mi go psuć, więc jeśli chcesz naśmiewać się z moich przyjaciół to spadaj.

-Dobra, będziemy grzeczni.-powiedział Diabeł, siadając obok Rudej, a za jego przykładem poszedł Smok.

-Może zatańczymy?-zapytał Pansy, Harry.

-Chętnie.-odpowiedziała, wstając z kanap, a razem z Potter'em udać się na parkiet.

-Idę do baru, chcecie coś?-pytanie Bleis'a pozostało bez echa.

Draco? Herm? Ruda?-zapytał jeszcze raz.

-Nie, dzięki.-odpowiedzieli w tym samym momencie Smok i Miona, na co ona zarumieniła się.

-Idę do toalety.-powiedziała Ginny i zostawiła ich przy stoliku.

-Granger? Jesteś prefektem?-zagadnął Draco.

-Tak, a co?-warknęła Miona.

-Nic, a poza tym złość piękności szkodzi. Powiedz Blais'owi, że wraca sam.-uśmiechnął się i podszedł do długonogiej blondynki stojącej przy barze. W sumie pogodzili się, ze względu na Pan, ale wiedziała, że teraz ich kłótnie będą dla rozrywki.

*wspomnienie*

Siedziała na błoniach i odpoczywała po katalogowaniu ksiąg w bibliotece. Przymknęła oczy i zwróciła twarz ku słońcu. Nagle coś, lub ktoś odciął ją od ciepłych promieni.

-Ej! Co jest?-zapytała otwierając, przed którymi ukazał się blondwłosy arystokrata.-Czego chcesz?-warknęła.

Złość piękności szkodzi. Spokojnie Granger.-powiedział z zawadiackim uśmiechem.-Przychodzę z pokojowym nastawieniem.-usiadł obok niej i wyciągnął z kieszeni pudełko landrynek.

Patrzyła na niego jak na wariata. Czy to, na pewno był ten nadęty arystokrata? Może go podmienili? Przecież on nigdy by z własnej, nieprzymuszonej woli nie siedziałby obok szlamy.-myślała przyglądając się chłopakowi.

-Co się patrzysz?-zapytał głupio.-Pomyślałem, że skoro oboje przyjaźnimy się z Pansy to może...-urwał patrząc na jej jeszcze bardziej zdziwioną minę.-Może powinniśmy spróbować się tolerować? Co ty na to?

-Pan, cię przysłała?-zapytała, sądząc, że to jednym logiczna wersja.

-Ona, o tym nie wie.-odparł lodowatym tonem.-Zgoda?

-Zgoda. Dla Pansy.-powiedziała, zabierając mu landrynkę i podnosząc się z ziemi.

-Ale kłócimy się dalej?-zapytał z nadzieją.

-Nie prosiłeś o przyjaźń, więc tak wredna tchórzofredko.-powiedziała i udała się w stronę zamku

*koniec*

-Taa...-powiedziała przypominając sobie okoliczności ich pogodzenia.

-Gdzie masz Smoka?-usłyszała głos Blais, siadającego naprzeciw niej.

Pokazała mu ruchem głowy stronę, w którą odszedł Smok. Przypatrywała się dłuższą chwilę i dostrzegła go, był przyklejony do tej blondynki. Odwróciła wzrok i napotkała rozbawiony wzrok Diabła. Spojrzała na niego pytająco, a ten tylko wzruszył ramionami i wskazał głową kierunek. Spojrzała tam i zobaczyła dwójkę ciemnowłosych ludzi zajętych "sobą".

-Czy to?-zapytała Zabini'ego.

-Miłość nie wybiera.-powiedział, na co ona wybuchnęła śmiechem.

Blais był pierwszą osobą ze Slytherin'u, z którą Hermiona miała dobry relacje. Chodził razem z nią na rumy, i często spotykała go w bibliotece. Musiała przyznać, że był naprawdę ciekawym rozmówcą i zabawnym chłopakiem. Dał się lubić. Kiedy przestala się śmiać do ich stolika podeszła Gin. Usiadła obok Hermiony i mierzyła Blais'a złowrogim spojrzeniem. Po piętnastu minutach wrócili Harry i Pansy, cali czerwoni i wyczerpani.

-Ja wracam do domu.-powiedziała do Gin i pożegnała się z każdy, po czym wyszła z klubu i teleportowała się z cichym trzaskiem, wprost do swojego domu.

***

-Kocie...obudź się.-takie słowa obudziły Dracon'a ze snu.

Otworzył oczy i zobaczył nad sobą blondynkę, z którą spędził noc. Dziewczyna nachyliła się musnęła jego wargi wyszeptała coś w stylu "było cudownie" i wyszła zamykając cicho drzwi. Zamknął ponownie oczy, licząc na drogocenny sen jednak drzwi jego pokoju znów się otworzyły. Uchylił powiekę i od razu usiadł na łóżku. W jego pokoju była jego matka Narcyza Malfoy, przepraszam Black. Po wojnie rozwiodła się z mężem, który został skazany na dożywocie i wróciła do rodowego nazwiska.

-Dracon'ie musimy porozmawiać.-Mówiąc to podeszła do barku i za pomocą zaklęcia wylała cała Ognistą i inne trunki, nie zwracając uwagi na sprzeciw syna, kontynułowała.-Rozumiem, że jesteś młody, ale nie możesz mieć, co noc innej partnerki.Pamiętasz jak Ci mówiłam, że kobiety się szanuje?

-Pamiętam, ale one same chcę.-bronił się Malfoy

-To w takim przypadku, ty, jako gentelman powinieneś odmówić. I szanować je za nie same. Zrozumiano> Mam nadzieję, możesz dalej tak postępować, ale wtedy w tym domu Ognistej nie będziesz miał.-ruszyła w stronę drzwi, ale zanim wyszła rzuciła jeszcze słodko.-Za 10 minut śniadanie, synu.-zamknęła stanowczo drzwi.

Wiedział, że z matką nie należy dyskutować, ale ona wylała jego Ognistą. Jak ona mogła? No jak?

Zwlekł się z łóżka, powlekł się do szafy, wyciągnął ubrania i skierował swe kroki do łazienki. Po około 10  minutach był już w jadalni na śniadaniu.

-Co zamierzasz dziś robić?-zapytała go matka.

-Nie wiem jeszcze, chyba odwiedzę Mental'a, wyjeżdżam do szkoły, więc chce się nim nacieszyć.-powiedział i w ciszy oboje jedli śniadanie.

***

Budzik obudził Hermionę Granger, wyłączyła go, wstała z łóżka, sprawdziła pocztę, licząc na list od Draga, jednak nic nie dostała. Zabrała ubrania i poszła do łazienki. Przed ubraniem, namydliła się czekoladowym żelem pod prysznic i umyła włosy. Po tych wszystkich czynnościach związała swoje wcześniej suszone włosy w niską kitkę i ruszyła do kuchni. Szybko zjadła kanapki i popiła kawę. Wróciła jeszcze do sypialni, zabrała toczek i teleportowała się pod Londyn.

Weszła do dużej stajni w kolorze beżu i skierowała swe kroki do biura właścielki.Przywitała się z nią i wyprowadziła swojego konia 10-letniego, wałacha rasy Furioso. Przeczesała czarną jak heban sierść Archer'a i wyczyściła kopyta.

-O, Mental! Twój pan idzie.-powiedziała właścicielka dobytku, pani Jemma do konie czystej krowi arabskiej o siwym umaszczeniu.

-Nigdy nie poznałam go, ale konia ma pięknego.-uśmiechnęła się Hermiona i pogłaskała Mental'a po siwym pysku.

Odwróciła głowę, aby zobaczyć, kto jest właścicielem tego pięknego stworzenia, jednak, kiedy jej spojrzenie skrzyżowało się z oczami mężczyzny z ich piersi w tym samym czasie padło jedno słowo:

-TY?!

 

niedziela, 15 czerwca 2014

Miniaturka 2- Pokochasz mnie?


Hełoł, nudzi mi się! To bardzo ważna dla Was wiadomość, prawda? Mniejsza z tym, tam przeglądam strony z ubraniami i wpadłam na pomysł na pewną miniaturkę. Co trzeba było robić, usiadłam przy biurku, otworzyłam bloggera i oto jest!

***

-Herm, za 2 minuty wchodzisz!- słyszę krzyk reżyserki pokazu.

Cholernie się denerwuje, jeszcze tylko ta długonoga szatynka i ja! To nie mój pierwszy pokaz, a właściwie, który? 10? 100? 500? Sama nie wiem. Ale posłuchajcie jak to się wszystko zaczęło.

***

Jak ja się dałam na to namówić Ginny? Zabiję ją! Ukatrupię, chociaż nie, nie zrobię tego Harr'emu. Ale ja się pytam jak to się stało, że za... Na Merlina, już 11.50! Za 10 minut mam spotkanie w agencji modelek! Ja, Hermiona Granger, zgłosiłam się tam prawie dobrowolnie. Niedorzeczne! Coś mi się musiało stać, może jakiś urok albo coś? Hermiona Granger biegła ulicami Nowego Jorku, w poszukiwaniu Agencji Modelek "BOSS". Miała umówione spotkanie, na godzinę 12.00, a wskazówki na jej złotym zegarku, który dostała od Ginny na urodziny wskazywały godzinę jedenastą pięćdziesiąt siedem. Spóźnię się, na pewno i wtedy mnie nie przyjmą! -myślała kasztanowłosa osiemnastoletnia dziewczyna.-Jaka ja głupia, przecież istnieje coś takiego jak teleportacja! Szybko sobie o tym przypomniałam, naprawdę.-wściekała się, kiedy skręcała w pierwszą, lepszą uliczkę. Wbiegła, licząc na miejsce odludne, jednak jej wzrok przykuł wielki, raczej ogromny neon z napisem " Agencja Modelek i Modeli BOSS". Trafiła, przyspieszyła kroku na tyle ile jej na to pozwalały czarne 12-sto centymetrowe szpilki. Zmachana otworzyła drzwi i weszła do recepcji. Wszystko było tu białe, oprócz czarnej nazwy agencji na ścianie oraz ciemnoskórej recepcjonistki. Kasztanowłosa otworzyła usta z zachwytu, lecz po chwili na ziemię sprowadził ją głos recepcjonistki.

-Panna, Granger?-zapytała uśmiechając się na widok zdyszanej dziewczyny.

-Ta..ak.-wydyszała.

-Prezes już na panią czeka.-powiedziała i wskazała korytarz obok jej biurka.

Hermiona pokiwała głową i udała się we wskazane miejsce. Zapukała a kiedy usłyszała wyraźną zgodę na wejście otworzyła drzwi. Oślepiło ją światło pochodzące z białej, jak wszystko w tym pokoju lampy. Zmrużyła oczy i zauważyła siedzących przy szklanym stoliku mężczyzn ubranych w dobrze skrojone garnitury. Jeden z nich, podniósł się z miejsca i wyciągnął do niej dłoń.

-Adrian Bruce, dyrektor Agencji "BOSS". To ja się z panią kontaktowałem w sprawie naszego dzisiejszego spotkania.-podała mu rękę w geście przywitania i uśmiechnęła się nieśmiało.

-Bardzo cieszę się, że podobało się panu moje portfolio i zrozumiałam z tego, co pan mówił, że jest możliwość, aby pana agencja podpisała ze mną kontrakt.-powiedziała swoim w miarę poważnym głosem, jednak ciągłe się uśmiechała.-Po oczywiście przeprowadzonej rozmowie i zapoznaniu ze mną.-dodała, widząc lekki szok na twarzy pana Bruce.

-Jest pani naprawdę zapoznana z zasadami panującymi w modelingu.To naprawdę nie codzienne dla osoby, która nigdy nie miała z nim nic wspólnego.-Odwzajemnił jej uśmiech Adrian i wskazał miejsce, przy stoliku, przy którym siedział jeszcze jeden z mężczyzn.

-Panno Granger, pozwolę, że przedstawię Pani, naszego dyrektora do spraw rekrutacji, pana Blaisa Zabini'ego.-Powiedział dyrektor, kiedy brunetka zajęła już miejsce siedzące.

Teraz, po chwili go poznała. Zabini nie zmienił się, od czasów szkoły. Chociaż może trochę, przecież był jedną z ważniejszych osób w Agencji.

-Adranie, my się z panną Granger znamy.-uśmiechnął się do niej czarnoskóry.

-Naprawdę?-zapytał dziewczyny, jakby nie wierzył chłopakowi.

-Tak, to prawda. Chodziliśmy razem do szkoły.-potwierdziła słowa szatyna, Hermiona co wywołało wielki uśmiech na twarzy Bruce.-Tylko się nie naiwdzieliśmy.-dodała w myślach.

-To, cudownie! Ale zacznijmy naszą rozmowę.-uciął temat ich edukacji, Adrian.- Muszę przyznać, że bardzo podobały się twoje zdjęcia, które nam prysłaś. Byłaś na nich taka... magiczna.-powiedział.-Wiem, co mówię, i choć zdjęcia widać, że były robione jak sądzę przez amatora byłaś na nich bardzo naturalna i zataczałaś taką atmosferę tajemniczości.-dodał widząc zarumienioną dziewczynę.-Chciałbym zobaczyć jak chodzisz, zanim podejmiemy decyzję.

Hermiona wstała, otrzepała swoje czarne rurki z niewidzialnego pyłu i podeszła do lustra. Poprawiła włosy i ruszyła do przodu. Zatrzymała się przed stolikiem, obróciła się z gracją i wróciła do miejsca skąd zaczęła swój "spacer".

-Mi się podoba. Co sądzisz Blaise?-zapytał współpracownika, prezes.

-Myślę, że byłaby idealna do nowej kolekcji JESIEŃ/ZIMA Prady, pasuje idealnie do tego, czego główny projektant szukał.-uśmiechnął się tajemniczo.

I potem poszło już gładko. Podpisanie kontraktu, pierwszy pokaz dla Gucci, sesje zdjęciowe i tak minęło pierwsze pół roku. Hermiona od 6 miesięcy żyła na walizkach, jej domem były hotelowe pokoje.

***

Pakowała właśnie ostatnie rzeczy do ogromnej szkarłatnej walizki, kiedy do pokoju numer 813 w Hotelu Plaza Athenee weszła wysoka kobieta ubrana w krótki czarny płaszcz, białe szpilki oraz duże czarne okulary na nosie. Jej proste czarne włosy związane były w koka z boku głowy. Była to Elizabeth Moore, prywatna menagerka jednej z największych objawień modelingu tego roku, Hermiony Granger.

-Łabędzio szyjko*, skończyłaś już? Za 10 minut jedziemy na lotnisko, a stąd do Mediolanu, a tak wyczekiwany przez wszystkich pokaz kolekcji JESIEŃ/ZIMA Prady, którego główną modelką będziesz TY!-kobieta usiadła na łóżku i popatrzyła zaa okularów na podopieczną.

-Tak, już prawie skończyłam pakowanie. A wiesz czy moi przyjaciele dostali zaproszenia?-zapytała czekoladowoka.

-Wszyscy, o których wspomniałaś. Harry i Ginerva Potter,  Teodor Nott i Pansy Parkinson oraz Ronald Weasley.-uśmiechnęła się i podała Hermionie złote szpilki.-Prezent na udany pokaz od Christiana.

Panna Granger przyjęła prezent i uśmiechnęła się otwierając pudełeczko doczepione do szpilek.

Hermion, pokaż im, na co cię stać. A jak im się nie spodoba to pokaż im środkowy palec.

A to prezent na początek kariery, tylko o mnie nie zapomnij.

Christian  Loboutun.

Oderwała pudełeczko z listem i wsadziła do kieszeni swojej skórzanej ramonezki od Gucci'ego, na nogi włożyła złote szpilki od Laboutina, wstała, wygładziła swoją małą białą od Dolce&Gabanna, wzięła dużą czarną torbę też od Gucci'ego i wyszła z pokoju, pozostawiając Elizę z jej walizką.

Wyszła z hotelu tylnym wyjściem, aby nie wzbudzać wielkiej sensacji i wsiadła do taksówki. Po krótkiej chwili dołączyła do niej Elizabeth i obie ruszyły na lotnisko.

***

Za chwilę miała poznać człowieka, dzięki, któremu będzie otwierała ten pokaz. Za chwilę miała wejść do najbardziej strzeżonego pomieszczenia w całym domu mody PRADA, do szkicowni jej głównego projektant. Przełknęła ślinę i otworzyła ogromne, rzeźbione drzwi. To, co tak zobaczyła, a właściwie, kogo tam zobaczyła przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Pośród manekinów ubranych w wykonane już projekty nowej kolekcji kręcił się nie, kto inny, ale Draco Malfoy. Kiedy zamknęła drzwi podniósł wzrok, a jego usta wykrzywiły się w geście zdziwienia.

-Ty masz być tą główną modelką? Czy Diabeł postradał zmysły?-powitał ją "ciepło"

-Mi też się to nie podoba Malfoy.-Odpoarła zgodnie z prawdą.

-Ale cóż nie mamy czasu. Widzisz to cudo?-wskazał na suknię obok siebie.-To jej projekt, który dziś zaprezentujesz.

A owe cudo było suknią wieczorową z lejącego, złotego materiału z odkrytymi plecami i koronkowym dekoltem. Pod biustem była ściągnięta szkarłatną wstęgą, która z tyłu związana była w szeroką kokardę. Gdyby widział ją jakiś czarodziej uczący się kiedyś w Hogwarcie, z pewnością powiedziałby, że ową suknię zaprojektował jakiś Gryfon, a zpewnością nie Ślizgon.

-Co, mowę Ci odjęło?-zapytał Draco, widząc zachwyt w oczach byłej Gryfonki.-Pprzebieraj się i zobaczymy jak leży.

***

Hermiona uśmiechnęła się na wspomnienie dzisiejszej, porannej rozmowy z Malfoy'em o sukni, która jak się okazało była szyta jakby na miarę dla niej. Nie mogła zaprzeczyć, że w szkole nic nieczuła do Dracona, ale ich miłość nie miałaby szans. Gryfonka i Ślizgon. Szlama i Arystkorata. Czasem skrycie o tym marzyła, a teraz ta suknia. Właśnie ją miała teraz na sobie i zaraz będzie zaczynać pokaz kolekcji JESIEŃ/ZIMA domu Prada.

-Już!-usłyszała i wyszła na wybieg, oświetlony wieloma reflektora i błyskami fleszy reporterów.

***

Od czasu pamiętnego pokazu nie widział jej, a minęły od niego już 4 lat. Za  półgodziny miał się zacząć zjazd z okazji 5 rocznicy wygrania Bitwy o Hogwart. Miała być tam honorowym gościem. Od tamtego poranka, myślał o niej każdego ranka i z myślą o niej robił każdy swój następny projekt. Jednak takiej figury jak ona nie miała żadna z jego późniejszych modelek, albo za chuda tak, albo za gruba gdzie indziej. Żadna nie była idealna, nie była taka jak ona, nie była nią. Zmierzwił włosy i teleportował się do Hogwartu. Po godzinie skończyły się przemówienia gości, Potter'a oraz Waeasley'a a jej dalej nie było. Kiedy stracił już całą nadzieję, usłyszał trzask tak charakterystyczny dla teleportacji. Zwrócił swój wzrok ku wejściu i naglą JĄ zobaczył. Ubrana w długą, wieczorową suknię z lejącego materiału w kolorze płynnego złota przypasaną w pasie szkarłatną wstęgą. On skądś znał tę suknię, on ją zaprojektował. Słyszał, że ktoś ją kupił za strasznie dużo pieniędzy, ale nie sądził, że to ona. Ona ją kupiła. ONA kupiła JEGO suknię. Kolejne godziny mijały, a on na cały czas ją obserwował. Tańczyła  z Potter'em  i Weasley'em oraz kilkoma innymi. Wreszcie zabrzmiał kawałek, do którego tańczyli reprezentacji Szkół na Balu w 4 klasie. Przepchnął się przez tłum, aż do jej stolika. Musiał z nią zatańczyć. Pragnął tego, pragnął jej.

-No, no Granger. Ładna suknia.-rzucił i stanął za nią.

-Naprawdę?-zapytała kokieteryjnie.

-Tak, zatańczysz?-zapytał podchodząc bliżej i łapiąc ją w tali.

-Pokochasz mnie?-wyszeptała.

-Mów głośniej.-powiedział, jednak dobrze słyszał, co powiedziała.

-Nic, nic nie mówiłam.-zarumieniła się.

-Alesz doskonale słyszałem, pytałaś czy Cię pokocham i odpowiem NIE!-rzucił i obrócił nią.

Łzy zaszkliły się w jej oczach i rzuciła się do w stronę wyjścia, jednak on przytrzymał ją za nagarski  i obrócił od siebie.

-Nie pokocham Cię, bo już od dawna Cię kocham.-powiedział i wpił jej się w usta w długim, namiętnym, ale delikatnym pocałunku.

 

piątek, 13 czerwca 2014

LIEBSTER AWARDS

NOMINOWANA PRZEZ: Paradise

1. Od jak dawna piszesz opowiadania? A od kiedy je publikujesz?
-Opowiadania piszę od jakiegoś roku, a publikuję je od końca marca. 2. Co jest twoją inspiracją w pisaniu?
-Muzyka, gify, obrazki, sytuacje w życiu codziennym.

 3. Czym dla ciebie jest pisanie?
-Pisanie to dla mnie coś, gdzie mogę wyrazić siebie.

 4. Kogo byś zagrała w HP?
-Bardzo ciężkie pytanie, ale chyba chciałabym zagrać któregoś z profesorów.

 5. Lubisz postać Albusa Dumbledore'a?
-Uwielbiam tę postać, ma w sobie wszystko co cechuje wspaniałego człowieka.

 6. Uważasz, że Hermiona powinna być z Harrym czy z Ronem?
Nie byłabym sobą, gdybym nie odpowiedziała szczerze. Z żadnym z wymienionych, według mnie Miona pasuję do Dracona, ponieważ ich miłość byłaby czymś...

 7. Ulubiony nie kanoniczny paring?
-Dramione, Blinny oraz Harry+Pansy

 8. Kto dla ciebie jest autorytetem? Dlaczego?
-Moim autorytetem jest  Penny Chenery, za to co była zdolna zrobić aby pokazać jak można sobie samej poradzić.

 9. Ulubiona piosenka?
-South Blunt System- Ruch Planet

 10. Ulubiona scena z filmu?
-Pierwsza podróż do przeszłości Gwen z "Czerwień Rubinu"

 11. Książka czy film?
-Książka, a potem dobrej jakości film.

 12. Czy wiążesz jakieś większe plany z pisaniem, np napisanie książki ?
-Raczej nie, ale jeszcze nie wiem.


NOMINUJĘ:
-Favoshi
-Sectumsempra i Morsmordre
-Agaciek DHL
-Dominika K

PYTANIA ODE MNIE:
1. Jakie było pierwsze opowiadanie DRAMIONE prze ciebie przeczytane?
2.Ulubiona część HP?
3.Ulubiony film?
4.Twój ulubiony aktor?
5.Czy wiążesz swoje życie z pisaniem?
6.Ulubiona książka?
7.Skąd czerpiesz inspiracje na bloga?
8.Z kim powinna być Hermiona?
9.Kto jest twoim autorytetem?
10.Ile miałaś/eś lat kiedy przeczytałeś/aś pierwszy raz HP?
11.Lubisz postać Rona?
12.Po której stronie byś stanął/ęła Śmierciożerców czy Zakonu? Dlaczego?

czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział drugi.

Hejcia!
Wiem, że rozdział miał być w niedzielę, ale jakoś nie udało mi się go dokończyć. Ale dziś już go mam więc, zapraszam do czytania. A i mam jeszcze ogromną prośbę: Chciałabym, wiedzieć co sądzicie o moim opowiadaniu: nieważne czy opinie negatywne czy pozytywne, ale po prostu komentujcie.
*Oleńka*
-_-_-


Pukanie obudziło młodego arystokratę, z kojącego snu. Dosyć późno wrócił do domu i wydawało mi się, że zasnął chwilę wcześniej, a już coś go budzi. Musiał być naprawdę zmęczony, ponieważ ubranie nie były jak zwykle starannie poukładane, ale leżały porozrzucane po dębowej podłodze. Zeskoczył z łóżka na biały, puchaty dywan i już po chwili stał przy oknie. Odsłonił szare, grube zasłony wpuszczając do pomieszczenia promienie słoneczne, na parapecie siedziała sowa trzymająca list. Znał sowy używane przez Blais’a oraz Pansy, znał też te, których używała jego rodzina, ale żaden opis nie pasował do sówki siedzącej na jego parapecie. Wpuścił goście do pokoju, a ten zakołował kilka razy pod sufitem i przysiadł na dębowym łóżku. Chłopak wziął od niej list, a ta od razu wyleciała przez otwarte chwilę wcześniej okno. Rozerwał kopertę, wyjmując z niej zgiętą na pół kartkę. Czytał powoli każde słowo, a z każdą przeczytaną linijką jego uśmiech się poszerzał. Był bardzo zadowolony z treści listu, przed jego otrzymaniem bał się, że nikt nie odpowie już następnego dnia taka niespodzianka. Ucieszony tym faktem postanowił odpisać. Sam się sobie dziwił, że aż tak łatwo przyszło mu co ma w nim zawrzeć. Opisał swoje zainteresowania i poprosił rozmówczynię o to samo. Z uśmiechem, starannie zamknął kopertę i podał ją swojemu pupilowi, Edenowi. Ten prawie od razu poleciał za siedzącym do tej chwili ptakiem, który przyniósł list. W tym bardzo dobrym humorze arystokrata zabrał rzeczy i udał się w stronę łazienki.

---

Hermiona od zawsze była rannym ptaszkiem, więc nie powinno was zdziwić, że już o godzinie siódmej trzydzieści czytała książkę. Jej skupienie przerwało przybycie jej najlepszej przyjaciółki Ginervy Weasley. Choć starsza Gryfonka rozstała się z jej bratem, kontakt pomiędzy dziewczynami nie zmalał. Ruda od razu rzuciła się na ogromne, białe łóżko zaścielone czarną, satynową pościelą. Hermiona spojrzała na nią z gotowym pytaniem jednak, zrezygnowała widząc stan przyjaciółki.

-Gin, kochana! Co się stało?-zapytała siadając koło zapłakanej przyjaciółki.

--Harry…-wyjąkała i znowu zaniosła się szlochem.

--Co takiego zrobił Harry?-zapytała zaciekawiona Miona.

Dobrze wiedziała, że Ruda jest szaleńczo zakochana w Wybrańcu i bardzo ją boli to, że ten traktuję ją jak siostrę. Bardzo przeżyła, kiedy pierwszy raz się pocałowali, ale Harry nie chciał żadnej zmiany. Wolał, aby było jak wcześniej i nigdy ten pocałunek nie miał miejsca. Ile to już Granger nasłuchała się o niespełnionej miłości Ginny, a ile to już, Weasley wypłakała chusteczek przez swój stan? Oj, o wiele za dużo!

-On…-urwała Ruda, znowu szlochają, ale tym razem podała szatynce złożoną na pół kartkę, najprawdopodobniej list.

„Cześć, Harry”

Mam nadzieję, że masz czas w piątek i wybierzesz się ze mną do Euphorii. Ostatnio było cudownie i chciałabym to powtórzyć. Mam nadzieję, że się spotkamy.

P.

-O, kurwa!-zaklnęła siarczyście, Hermiona po przeczytaniu listu, który spowodował całe zachowanie Rudej.-Gin, skąd ty to masz?

-To, nie tak…Ja…Mama wysłała mnie do pokoju chłopaków do jakieś doniczki, które były w szafie i aby się do niej dostać musiałam podnieść klatkę Świstoświnki i to tam było.-odpowiedziała dziewczyna ocierając łzy.-Mionka, masz czas wieczorem?

-Mam.-odpowiedziała niepewnie.-Ty chyba nie chcesz zrobić tego, o czym wiem, że myślisz?

-Zgadłaś, ale nie całkiem. Chce to zrobić i ty mi pomożesz.-odzyskała wigor Ruda.-To do dwudziestej.-miała wyjść, kiedy do okna Granger zapukała sowa.

Pani Prefekt była przerażona, jej ryża przyjaciółka doskoczyła do okna jak jakiś tygrys i czytała list. JEJ list. Nie mówiła jej o Dragu, a to mogło być od niego. Zamarła widząc, że Weasley kładzie, a wręcz rzuca list na jej łóżko i wychodzi.

-To tylko, Patkinson.-westchnęła w drzwiach.-Pa!

-Pa.-mruknęła Hermiona do zamkniętych drzwi.

Kochała ją jak siostrę, ale na Merlina, dlaczego była tak głupia i dała jej klucze do swojego własnego mieszkania? Czasem zastanowiła się czy zrobiła dobrze i coraz częściej wydawało jej się, że niestety nie. Tylko jak to odkręcić.-Pomyślała zabierając list i wychodząc z pokoju. Po przejściu progu, kobieta znalazła się w dużym salonie połączonym z kuchnią. Ściany miały szary kolor, a podłoga podobnie jak w sypialnie była lipowa. Centralnym miejscem był ogromny, szklany stół. Gryfona położyła list na stole, a następnie zabrała się za przygotowanie własnoręcznie śniadania. Nie lubiła w prostych czynnościach posługiwać się magią, nie chciała odwyknąć od mugolskiego życia. Po około dziesięciu minutach postawiła na stole swoje śniadanie składające się z jajecznicy i kawy. Jedząc czytała list od panny Patkinson.

„Kochana, Hermiono!”

Miałabyś może chęci ( bo wiem, że czas masz) na wybranie się ze mną dziś o 20 do Euphorii? Za tydzień będziemy już w szkole, a mi udało się załatwić wejściówki. Proszę, możesz zabrać Ginny, jeśli chcesz. Taki babski wieczór.

Całuję, Pansy.

Odłożyła list, obiecując sobie odpowiedź i mimowolnie się uśmiechnęła. Po Wojnie jej relacje z panną Patkinson ociepliły się. Podczas odbudowy Hogwartu zaprzyjaźniła się i utrzymywały stały kontakt. A wracając do treści listu, Pansy trafiła w samo sedno, jakby się zmówiły z Rudą. Dokończyła w pośpiechu śniadanie, gdyż zegar wskazywał godzinę 10:05. Odesłała naczynia do zmywarki, a sama zabrała list i ruszyła do sypialni, usiadła przy biurku, wyciągnęła pergamin i zabrała się za odpowiedź.

Drago, Pansy!

Z chęcią pójdę z tobą do klubu i jak zasugerowałaś wezmę Gin. Spotkajmy się o 20 pod Euphorią.

Ściskam, Miona.

Przeczytała odpowiedź jeszcze raz, po czym włożyła list do koperty i starannie ją zakleiła. Podeszła do małego stoliczka niedaleko okna, na którym w złotej klatce spał spokojnie Liryc. Puknęła delikatnie w drzwiczki, a sowa od razu się obudziła. Spojrzał swoimi czarnymi jak węgielki oczami na właścicielkę i wyleciał z klatki, usadawiając się na ramie łóżka. Hermiona podała mu list, otworzyła okno powiedziała adres.

Nie czekając na powrót pupila podeszła do ogromnej białej szafy i wyciągnęła z niej swój ulubiony zestaw do biegania. Ciemno różowe spodenki do kolon i szara bluzka z krótkim rękawkiem. Szybko przebrała się, wcisnęła na nogi adidasy, a włosy splątała w luźnego koka. Zamknęła mieszkanie, a klucze sowim zwyczajem zostawiła u pani Androgeny, mieszkającej naprzeciw niej z małym wnuczkiem o imieniu Ted. Zbiegła z szóstego piętra i potruchtała do znajdującego się jakieś 300 metrów dalej parku. Po około godzinie walki z owadami, to znaczy biegania przysiadła na ławce gdzie miała doskonały widok na główną bramę parku. Była ona ogromna, wykonana z jakiegoś metalu brama zdobiona wieloma żłobieniami. Były tam wionrośla, były też wilki oraz elfy. Hermiona uwielbiała na nią patrzeć, ponieważ ozdoby wyglądały na żywe. Po chwili poderwała się z ławki i wybiegła z parku. Przebiegła kawałek mijając wiele, malutkich ale całkiem przytulnych kawiarek i restauracji. Weszła do jednej z gastronomi i usiadła przy stoliczku niedaleko wejścia na zaplecze. Po chwili podeszła do niej właścicielka. Starsza pani w prostych, siwych włosach, nierozstająca się z uśmiechem na twarzy. Nie podawała jej menu, ponieważ, od kiedy Hermiona zamieszkała na swoim była częstym gościem pani Evie i za każdym razem dostawała coś specjalnego. Po chwili czekania pani Evie przyniosła jej talerz z obiadem, na którym widniały ziemniaki, trzy rodzaje surówek oraz skrzydełka w miodzie. Hermiona zabrała się za jedzenie, po czym zapłaciła, chwilę porozmawiała, z właścielką  i spacerkiem wróciła do domu. Odebrała od sąsiadki klucze i otworzyła mieszkanie. Od razu pobiegła do szafy po czy skierowała swoje kroki do łazienki. Kiedy przechodziła przez salon usłyszała pukanie do okna, charakterystyczne oczywiście dla sowiej poczty. Zostawiła ubranie na skórzanej kanapie i wpuściła przybysza. Podała sowie herbatnika i odebrała list. Wypuściła listonosza przez okno i opadła na sofę. Otworzyła kopertę, wyjęła z niej kartkę zapisaną starannym pismem

„Droga Little”

Jak już pewnie wiesz mam 18 lat i jestem czarodziejem. Interesuję się quiditchem oraz mugolskim kinem. Od urodzenia mieszkam w Londynie, jestem jedynakiem, a sowa, którą wysłałem ten list to Eden. Teraz ty opowiedz coś o sobie.

xXxX

Drag

Hermiona poukładała sobie wszystkie informacje wynikające z listu i doszła do wniosku, że Drag, kimkolwiek by był jest inteligentny i mogą mieć wiele wspólnych tematów. Wstała i zabrała swoje rzeczy, jednak zauważyła wskazówki na zegarze wskazujące godzinę siedemnastą trzydzieści. Miała tylko dwie i pół godziny na przygotowanie do imprezy z Pan i Gin. Zostawiła wzięte wcześniej ubrania i pobiegła na łeb na szyję do sypialnie. Za pomocą czarów ściągnęła z najwyższej półki czarne szpilki od Jimmy’ego Choo, które dostała od rodziców na 17 urodziny. Położyła je na biurku, a po chwili dołączył do nich czarna sukienka do połowy ud z ogromnym wycięciem na plecach oraz żółta kopertówka i neonowe dodatki. Z całym zestawem ruszyła do łazienki, a wziąć gorący prysznic. Kiedy odpoczęła pod ciepłą wodą, wyszła i osuszyła się puszystym ręcznikiem. Ubrała wybrane ubrania i wróciła do pokoju, aby zrobić makijaż. Kiedy skończyła, miała do spotkania jeszcze 30 minut. Postanowiła odpisać Dragowi.

„Dragu!”

Ty też penie wiesz, że mam 18 lat i jestem czarodziejką. Interesuję się podobnie jak ty mugolskim kinem oraz jazdą konną. Mieszkam od urodzenia w Londynie, i podobnie jak ty jestem jedynaczką. Mam własne mieszkanie i po wakacjach wracam, aby dokończyć naukę. A ty skończyłeś już szkołę?

Little.

Uśmiechnęła się i odłożyła list, obiecują sobie, że wyśle go rano. Za pomocą zaklęć uczesała swoje włosy i teleportowała się pod Euphorię. Ponad tłumem próbowała zauważyć swoje przyjaciółki, jednak ich nigdzie nie było. Tłum był coraz większy i coraz szybciej lgnął ku wejściu, ciągnąc za sobą pannę Granger. Jak na złość miała wysokie szpilki i po chwili straciła równowagę. Jednak na chwilę przed upadkiem złapały ją silne ręce. Podniosła wzrok, a jej czekoladowe oczy spotkały się z oczami koloru…